+2
As.Pe 9 sierpnia 2018 18:43
2. CZĘŚĆ DRUGA
Boliwia


Podróż do Boliwii zaczynamy w San Pedro de Atacama, to w jednym z lokalnych agencji turystycznych kupiliśmy wycieczkę 3d/2n do Uyuni (za dwie osoby zapłaciliśmy $190 000)

Wcześnie rano czekamy pod hostelem na busa, który zawiezie nas na granicę z Boliwią. Granica wygląda tak: samochody czekające na turystów, busy z San Pedro i mała budka – w której robimy odprawę celną. Na miejscu dostaliśmy także śniadanie, coś słodkiego i ciepłą herbatę – dla nas spore zaskoczenie, bardzo pozytywne. Zostaliśmy przydzieleni do samochodu, w sumie jechało nas 5 + kierowca. Zapakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy dalej …

Granica:


Pierwszy przystanek to bar/ hostel / wjazd do parku narodowego (Eduardo Avaroa Andean Fauna National Reserve) chyba wszystko w jednym.
Po pierwsze trzeba wpisać się do zeszytu odwiedzających i wpłacić opłatę za wjazd, po drugie można wymienić pieniądze na boliviany – szczerze kurs był tragiczny, ale w ogóle zapomnieliśmy o wymianie w San Pedro.

Tak wygląda kantor za barem:



Pierwszego dnia odwiedziliśmy takie miejsca:
• Laguna Blanca



• Laguna Verde



• Desietro de Dali



• Termas Polques



• Gejzery Sol de Manana







• Laguna Colorada



Inne zdjęcia po drodze tego dnia:







W międzyczasie przerwa na obiad:



Mieliśmy do wyboru jeden z dwóch noclegów, wybraliśmy Villa Mar
Warunki podstawowe, prysznic lodowaty bezpłatny, ciepły za 10 BOB.

W naszym przypadku, szczególnie moim, po całym dniu dała mi we znaki choroba wysokościowa, nasz kierowca miał aspirynę – jednak zalecam mieć ją ze sobą + dosłałam napar z liści koki (generalnie mieliśmy cukierki z koki przy sobie, a napar z ich liści to generalny standard). Niestety, ale takie są skutki przebywania na ponad 4k m.n.p.m.

Drugi dzień to znów cały dzień w samochodzie. Tego dnia odwiedziliśmy:

• Italia Perdida





• Laguna Vinto





• Laguna Negra



• Mirador de la cascada (anaconda)



• Chiguana



Inne miejsca po drodze:







Wieczorem dotarliśmy do hostelu - Hotel de Sal - tam kolacja, czas wolny i płatny prysznic :)
Ciekawe pokoje, wykonane głównie z soli (pokoje nie są zamykane na klucz, są jedynie przystosowane do zamknięcia na kłódkę – my akurat nie mieliśmy żadnej więc paszporty i pieniądze nosiliśmy przy sobie):



Trzeci dzień zaczynamy przed 5:00, jedziemy na wyspę Isla Inca Huasi i czekamy na wschód słońca. Zimno jak nie wiem, jednak z wyspy można podziwia panoramę na pustynię solną Salar de Uyuni. Dotarłam do miejsca od którego wszystko się zaczęło… i szczerze początkowo nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak zakładałam. Oczywiście to nie kwestia miejsca, a tego że przez te kilka dni naoglądałam się tak niesamowitych widoków, że oko już przyzwyczaiło zsię do tej przestrzeni. Po wyspie ”kaktusowej” wsiadamy w samochód i jedziemy robić zdjęcia.





Spokojnie zabawa z perspektywa to zaplanowana sesja zdjęciowa, zarówno nasze pomysły jak i kierowcy zostały zrealizowane i mamy tych zdjęć sporo :D





Nasz kierowca był przygotowany w gadżety:



Dalej jedziemy do muzeum Museo de Sal i pomnik rajdu Dakar na kolejną sesję.



Zaraz po opuszczeniu Salar de Uyuni przyjechaliśmy na targ w miejscowości Colchani. Nie jest to lokalny targ, a specjalnie ustawiony pod turystów z pamiątkami … nie mniej jednak musimy spędzić tu ok. 45 min, później obiad – na ostatni obiad dostaliśmy lamę i ruszamy kawałek dalej na cmentarz lokomotyw / pociągów.

Lama na obiad:



Dla mnie najmniej ciekawe miejsce, może przez tony plastikowych śmieci turlających się wokoło.




Nasza 3dniowa ekipa



Kierowca wysadza nas w Uyuni i mamy kilka godzin do zbicia ponieważ czekamy na autobus nocny do La Paz. W tym czasie odwiedziliśmy lokalny targ – Mercado Central i zjedliśmy na nim super obiad za kilka złotych. Generalnie w mieście jest sporo knajpek jednak nie dajcie się zwieść napisom free-wifi.

O 20:00 mamy autobus do La Paz – na wejściu dostajemy wodę, koce i ciepłą kolację. Bilety kupiliśmy wcześniej on-line, jednak autobus był zapełniony tak w 60% więc spokojnie można kupić bilet na miejscu. Nasze biuro podróży to: Todo Turmismo bardzo blisko dworca autobusowego.
Rozkładamy fotele – autobusy semi-calama to dla nas nowość, którą chcielibyśmy mieć w każdym środku transportu. Jedziemy całą noc.

2.2. La Paz

O 7:00 dojechaliśmy na dworzec autobusowy w La Paz.



W La Paz spędziliśmy tylko jeden dzień i nie wiemy czy to jest norma czy to „niedziela handlowa” ale miasto - przynajmniej nasza dzielnica (spaliśmy w York Vintage) to jeden wielki trag. Jak to w Ameryce Południowej, każda ulica to inny zakres usług. I tak jest cała ulica tylko w salony fryzjerskie, inna w sklepy motoryzacyjne, jeszcze inna w sklepy z hydrauliką. Tak tego dnia rozłożone są jeszcze przed normalnymi sklepami stoiska ze wszystkim, oczywiście w miarę posegregowane działami.

Sektor spożywczy



Sektor z chrupkami, a już za nim odzieżowy.



Później przeszliśmy się do centrum:





I przejechaliśmy się koleją Teleferico – linia czerwona.




Wysiedliśmy na samej górze na stacji El Alto i jak się okazało wyszliśmy na targ … jakby było nam mało. Pochodziliśmy chwilę, zjedliśmy obiad i wróciliśmy do hostelu generalnie targu nie polecam.







W kolejce – linii czerwonej – pewna boliwijka zdradziła nam, że jesteśmy w jednej z mniej reprezentatywnych części La Paz i generalnie na zwiedzanie poleca okolice żółtej kolejki.
My niestety padnięci całodniowym chodzeniem marzyliśmy o prysznicu i łóżku. Więc nasze zwiedzanie La Paz dobiegło końca.

Następnego dnia z samego rana lecimy na autobus do Cusco. Znów kupiliśmy bilet on-line w kraju, jednak sam dworzec jest spory, jest wiele agencji i jeździ sporo autobusów, więc bilet można spokojnie kupić dzień wcześniej.
Droga zajmuje cały dzień – jednak autobus jest jeszcze wygodniejszy od wcześniejszego więc mieliśmy dzień na naładowanie baterii.

Część III.
Peru

(następny wpis)

Dodaj Komentarz